sobota, 4 października 2008

Stopem do Biarritz i o relacjach damsko-męskich

Miała jechać duża ekipa i turniej autostopowy ale prawie wszyscy speniali. Cieniasy. Tulio, Brazylijczyk (mój erasmusowy młodszy brat, lub też synek jak kto woli, bo przywarła do mnie ksywka"mummy") strasznie się napalił, bo nigdy wcześniej tego nie robił. Generalnie widać, że imponują mu moje wyczyny;> Gdy jednak zaczął namawiać pozostałych, przestraszyło się biedaczysko. Wszyscy odmawiali, bo to niebezpieczne, bo zabójcy, gwałciciele, hyyyyy!... Nie zapomnę tych wielkich czarnych przerażonych oczu Tulia, który nawet do rodziców zadzwonił ze strachu.
Potem George mi wytłumaczył brazylijskie realia, że tam to jest nie do pomyślenia więc wzięłam Tulio na stronę i pogadałam z nim trochę, żeby go uspokoić. Jak na mummy przystało. Stanęło na tym, że my z Kasia o 8 rano będziemy na placu i ruszamy łapać stopa na rondzie. Kto chce, niech przyjdzie. I przyszli, byłam dumna ze swojego młodszego brata;) Połączyliśmy się w dwie polsko-brazylijskie pary i postanowiliśmy zrobić zawody. Gdzie meta w Biarritz?
Tulio wyjął przewodnik po Francji i z Biarritz było tam jedno zdjęcie. Postanowiliśmy spotkać się tam, skąd będzie dokładnie taki widok jak na zdjęciu z przewodnika, więc poziom ekspert od samego początku:)
Drugiej ekipie zatrzymał się koleś, który miał 4 miejsca więc wsiedliśmy wszyscy, dobiegliśmy do nich. Przyznalismy zwycięstwo drużynie z damskim zawodnikiem o blond czuprynie ale jak się potem okazało Patrick, który nas zabrał, chciał wziąć nas, ale byliśmy na rondzie i dlatego zatrzymał się dalej, a tam było już bliżej do drugiej ekipy. Patrick, Kongijczyk, nie jechał do Biarritz tylko w połowę drogi. Ale powiedział, że i tak dziś nie ma co robić wiec jak go zaprosimy to pojedzie z nami do Biarritz się wykąpać i wrócimy razem.Tym sposobem zyskaliśmy nowego kumpla.
Wjechaliśy do miasta, pokluczyliśmy trochę i zanurkowaliśmy w podziemny parking. Winda wypluwa nas z podziemii na jakiś plac. Plac, z któregobył dokładnie taki widok:)
Okazało się, że koleś ma niezłą historię, służył w wojsku przez 8 lat, ma 11 rodzeństwa, rodzice nie żyją, przyjaciele pozabijani na wojnie. Zostawił to 2 lata temu i chce ułożyć sobie normalne życie. Rozmawialiśmy długo, narzekał, że Francuzki są beznadziejne, że szukają tylko faceta na przygodny seks, większości nie interesują poważne związki. Ja mu na to, jedz szuka żony do Polski. Powiedział, że nie jestem pierwszą osobą, która mu to mówi. Potem jeszcze gadaliśmy, gadaliśmy i on mi wypala, że jak bym zgodziła się to on by ze mną wyjechał do Polski, chciałby poznać tę kulturę bliżej i przyjąć ją jako swoją, osiedlić się, mieć dużo dzieci i wieść spokojne życie. Ciekawe to jest, że im bardziej jedna płeć w społeczeństwie kieruje się w stronę jakiś wartości, tym bardziej druga kieruje się w stronę przeciwnych. Laski tu są kopcą strasznie, piją, ćpają, a faceci są spokojniejsi i częściej szukają poważnego związku. Generalizując w Polsce jest raczej na odwrót. Może dlatego dużo Polek wychodzi za obcokrajowców. No, poza kwestią niekwestionowanej urody polskich dziewczyn sile przyciągania g=10.

Brak komentarzy: