W kwestii sportu póki co się nie zawiodłam. Jest bardzo dużo różnych zajęć sportowych, w większości bezpłatnie w ramach w-f, niekiedy symbolicznie. Tyle tego jest,że wybrać tylko 3 było mi trudno. Jest zaaaajebista sala gimnastyczna, jakiej u nas nawet w klubie nie było. Kosmiczne wyposażenie, co tylko ciało zapragnie. Plus porządny trening, a nie jakieś tam siury lury fikołki i sranie w banie. Na basenie z kolei rozpisany trening dla każdego toru i zasuwanko, a trener nie udaje ze sie opala. Wspinaczka we czwartek - cały dzień, na zajęcia chodzić nie trzeba, bo szanują tu przywilej dnia sportu i wuj. Czwartek więc albo cały siedzimy w skalach albo jak nie ma pogody na ścianie (rozmiar XXL). Dziś doszedł mi jeszcze jeden sport:D
Zapieprzanie na 11 piętro z buta schodek po kuśwa schodku, bo druga winda się popsuła. Tę pierwszą, jeżdżącą niegdyś na parzyste piętra, naprawiają już od roku, więc rokowania wzrostu formy i wytrzymałości są baaardzo dobre:D
Tylko wywiesili kartkę "hors service". I nie oznacza to godzin serwisowania:)
piątek, 3 października 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz