piątek, 3 października 2008

Impreza

W zasadzie pierwsze 2 tygodnie tu we Francji to była jedna wielka impreza erasmusowa, praktycznie non stop. Razem się bawiliśmy, razem jedliśmy, razem spaliśmy. I chyba wszyscy na początku tęskniliśmy za domem. No, może poza Brazylijczykami, którzy mają odwrotnie:) Dla mnie najgorsze sa początki, dla nich podobno końcówki:)
Któreś nocy wylądowaliśmy u mnie w pokoju w kilka osób. Była co prawda 3 rano. Ściany są tu tak cienkie, że słychać jak sąsiadowi burczy w brzuchu. Ledwie co zdążyliśmy wejść, w sumie to zbieraliśmy się bardziej do spania niż imprezowania ale sąsiad się przestraszył najwidoczniej ze przyszli zrobić pijacki melanż i za w czasu dla bezpieczeństwa zaczął wrzeszczeć ze zadzwoni na policje. Spakowaliśmy wiec nasze tyłki i dla świętego spokoju poszliśmy do pokoju Amaii, hiszpanki. Żeby tam właśnie jak jeden mąż posnąć. Więc nie było czego się obawiać, panie sąsiedzie.

Brak komentarzy: