wtorek, 18 listopada 2008

Pobierzmy się, moja narzeczona czyta gazetę

Cały czas nie wiem jak jest po francusku wesołe miasteczko ale poszliśmy tam przed moją pracą, wyszalałam się, poobijałam samochodzikami i od razu nabrałam dystansu i dałam rade znieść mojego szefa. Najlepsze było jednak to, że spotkałam narzeczoną tego Kongijczyka, który chciał ze mną wyjechać do Polski, szanować mnie i założyć rodzinę.

Brak komentarzy: